Przed porodem mówili – (…)
W połogu mówili – (…)
Teraz mówią – (…)
W te trzy kropki możesz włożyć te zdania, które padają z ust innych ludzi. Zwłaszcza innych kobiet. Ludzie zawsze będą mówić. Będą projektować na nas swoje ograniczenia, lęki, przekonania. Będą dzielić się swoimi historiami w sposób, w jaki oni przeżyli daną sytuację. Ale pamiętajmy: czyjaś historia nie musi być naszą historią.
Nastawienie ma znaczenie
Głęboko wierzę, że to nasze nastawienie definiuje nasze doświadczenia. To, jak postrzegamy sytuację, wpływa na to, jak ją przeżywamy.
Carol Dweck, psycholożka, wprowadziła dwa pojęcia, które doskonale to obrazują:
– Growth Mindset – nastawienie na rozwój
– Fixed Mindset – nastawienie na stałość
…które idealnie pokazują to, w jaki sposób podchodzimy do życia. Ja zdecydowanie jestem TEAM nr 1. Na każdym kroku szukam rozwiązań, które pozwalają mi na realizacje moich własnych założeń.
Moje środowisko jest w większości podobne do mnie. Było wiele osób, które dopingowały mnie w moim nastawieniu, słuchały, dzieliły się swoimi doświadczeniami w sposób kompletnie nienarzucający ograniczeń. Jednak było też wiele tych mocno pozamykanych…
Co słyszymy jako kobiety?
W ciąży, przed porodem, w połogu słyszałam wiele opinii. Część była wspierająca, inspirująca. Ale były też głosy pełne lęków, zamknięcia i czarnych scenariuszy.
Nie miałam wpływu na to, co mówią inni. Miałam wpływ na to, co zrobię z tym, co słyszę. Nie łykałam cudzych historii bez refleksji. Słuchałam i analizowałam. Wybierałam tylko to, co było dla mnie wspierające.
Poród – moja świadoma decyzja, moje mentalne przygotowanie
Istnieje przekonanie, że Kobiecie po urodzeniu Dziecka świat wywraca się do góry nogami. To wywołuje strach. Nie powiem, u mnie również.
Niemniej, to właśnie moje nastawienie sprawiało, że odrzuciłam strach i przekonania innych. Świadomie zdecydowała, że to ja ułożę sobie wszystko tak, jak chcę, jak potrzebuję. Z otwartością na nowe. To co było dla mnie wtedy kluczowe to nie łykać tych stereotypów i ograniczeń.
Dzisiaj chcę poruszyć temat porodu i tego, w jaki sposób ułożyłam go w głowie.
Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę nie mogłam się go doczekać i wcale nie chodziło o to, że ciąża mi przeszkadzała, bo wcale tak nie było. W ciąży zrobiłam więcej zawodowo, rozwojowo, edukacyjnie niż kiedykolwiek wcześniej.
Chciałam móc odhaczyć na mojej „LIŚCIE ŻYCIOWYCH PRZEŻYĆ” punkt o nazwie PORÓD, najlepiej naturalny. Ciężko w to uwierzyć?
Poród jak start w zawodach
A wiesz dla mnie poród, to nie jest trauma – to bardzo budujące i piękne doświadczenie. Takie, do którego będę wracać w każdym momencie, w którym zwątpię w siebie, w którym będę chciała zawrócić lub się wycofać, bo jest ciężko. To mi dało niewyobrażalną MOC, która będzie mnie teraz niosła przez życie.
I tak – nastawiłam sobie na to głowę. Przygotowując się psychicznie do porodu porównałam go sobie do zawodów. Miałam ogromne przekonanie, że fizycznie jestem przygotowana tak, że już bardziej na tamten czas się nie dało. Tak samo czułam się przed Mistrzostwami Świata w roku 2016, do których po uzyskaniu 4. miejsca na Mistrzostwach Europy, podeszłam bardzo poważnie podczas przygotowań.
Byłam bardzo nastawiona na to, że to będzie dla mnie najważniejszy start, który zakończy się czymś więcej niż złotym medalem – urodzę człowieka, który tworzył się we mnie przez 9 miesięcy. Jak się na to popatrzy w takich kategoriach, to wszystko nabiera sensu.
Skurcz = seria, odpoczynek = przerwa
Sam moment porodu wyobrażałam sobie, jak pracę podczas treningu czy zawodów – skurcze porównywałam sobie do momentu ćwiczenia i przerwy między seriami. Zakładałam, że ten moment „ćwiczeń”, czyli pracy może być bardzo intensywny, ale po nim zawsze przychodzi przerwa.
Tak to sobie wyobrażałam – wizualizowałam te momenty. I tak, wiem – jest to trudne, jeżeli się tego wcześniej nie doświadczyło, ale zawsze w takich momentach ufam sobie. Jak się okazało – było bardzo podobnie.
Kiedy opowiadałam o tym swoim podopiecznym mówili, że tak – mam bardzo niekonwencjonalne podejście, którym warto się dzielić.
Na tydzień przed, czułam się dokładnie tak samo podekscytowana, jak przed startem. Poza tym, że nie znałam daty, ani godziny tego wydarzenia. Czy można powiedzieć, że podeszłam do tego zadaniowo? I tak i nie – wiadomo, że robotę trzeba było wykonać, ale jednak chciałam, żeby to było bardziej spirituality experience niż task of the day.
Istotne w tym wszystkim o czym piszę jest to, że nastawienie jest czymś innym niż oczekiwania. Tu nie chodzi o to, żeby napisać scenariusz i trzymać się go sztywno. Tu doświadczanie ma być tym, co tu i teraz, to co płynie z danej sytuacji, jakie emocje się uwalniają. Jeżeli to wszystko odbędzie się bez otwartości na różne możliwości, bez elastyczności – pojawi się jedynie złość i frustracja – a tu przecież nie o to chodzi.
Doświadczanie zamiast „zaliczania” etapów
W swoich wpisach będę nakłaniać do DOŚWIADCZANIA i podejścia do tematów, w taki sposób, że życie jest jedno i warto poznawać jego smaki.
W moim prywatnym, wewnętrznym słowniku – doświadczEnie i doświadczAnie, niosą za sobą zupełnie inny ładunek emocjonalny. DoświadczEnie jest dla mnie pozbawione wewnętrznych przeżyć, po prostu – suche zdarzenie. Za to doświadczAnie jest o świadomym, uważnym byciu w tym, w czym jesteśmy. 🙂 Mam nadzieję, że czujesz różnice, którą tak mocno chcę zaznaczyć.
Poród to mój rytuał mocy
Poród to jest wielkie wydarzenie i będę stać na straży tego poglądu. Ujmowanie Kobietom, które rodzą dzieci i sprowadzanie tego do „nic szczególnego”, jest w mojej ocenie nie do przyjęcia.
To jest wyczyn największy na świecie i osiąganie jakichkolwiek tytułów się do tego nie umywa.
Kiedyś zdarzyło mi się gdzieś przelotnie usłyszeć „laski w ciąży to Święte Krowy” – o taaak! Laski w ciąży to Najświętsze Krowy Ever (chociaż oczywiście sama w sobie nazwa „krowa” jest tu nie na miejscu), bo tworzą w sobie nowe życie i trzeba je nosić na rękach. Także wtedy, kiedy chcą, mogą robić przez ten czas jedno wielkie NIC w innych obszarach. To jest Święty Czas i koniec kropka.
Mój team wsparcia – dziękuję!
A tak na koniec tego wpisu podziękuję mojemu teamowi niczym z samochodu na tour de france (haha), który pomagał mi od samego początku!
Don Pablo, Paweł Oracz – mój narzeczony, który wspierał mnie w każdym momencie! <3
Drogie Panie – ten aspekt partnera przy porodzie mogę rozwinąć jeżeli będzie zainteresowanie, ale jak dla mnie – nie wyobrażam sobie być w tym sama );
Natalia Wawszczyk FizjoPelvi – człowiek bliski sercu, moja cudowna podopieczna i fizjoterapeutka uroginekologiczna, która była przy całym moim porodzie ogromnym wsparciem w uśmierzaniu bólu z kobiecą energią – jako pierwsza dostała Basie w ręce, by położyć ją na mnie.
No i oczywiście położna Łucja Talma, która była uważna w każdym momencie i na każdym etapie porodu – zaufałam szpitalowi i temu jaką opiekę nam zapewnią, nie brałam dedykowanej położnej i cudnie zrobiłam 🙂
Do zobaczenia w kolejnym wpisie.